Ostatnio zachęcałam Cię do tego żebyś po prostu zaczął. Dzisiaj pogadam sobie z Tobą co jeśli boisz się zacząć. Będzie bardziej w odniesieniu do przedsięwzięć biznesowych, ale myślę że spokojnie można to przełożyć też na te całkiem niebiznesowe cele 🙂
Ten tekst jest dla Ciebie, jeśli:
- masz wspaniały pomysł na biznes, produkt, usługę, post blogowy, ale wciąż odkładasz jego realizację na później. A może masz już coś na myśli ale zwlekasz z założeniem swojego biznesu/bloga już od jakichś 17 miesięcy? Piszę o Tobie 🙂
- wciąż zmieniasz zdanie – jednego dnia chcesz realizować ten pomysł/strategię, a następnego totalnie co innego wydaje Ci się najlepsze na świecie i na tym się skupiasz – do pierwszej porażki / trudności / kolejnego pomysłu* (*niepotrzebne skreślić). Jeśli Twoja rodzina i znajomi widząc jak otwierasz usta z westchnieniem pyta: “Eh, no dobra, to jaki biznes prowadzisz w tym miesiącu?” – to piszę o Tobie 🙂
Brzmi znajomo? Dla mnie bardzo, dlatego właśnie do Ciebie piszę – mam całkiem spore doświadczenie 😉 Jednym z przykładów niech będzie ten blog – w mojej głowie siedział… prawie dwa lata. Brawo, ja! A wracając do tematu…
Strach
Boisz się. Stawiasz swój pomysł wysoko, wysoko na piedestale. Dopóki jest w Twojej głowie może do woli rosnąć i odnosić sukcesy. Nie trzeba wkładać w niego 3,5 tony pracy, nikt go nie wyśmieje, nie trzeba będzie wystawiać go na widok publiczny i czekać na reakcję.
Jeszcze gorzej, jeśli jesteś perfekcjonistą, a gorzej do kwadratu jeśli zaczniesz szukać jak sobie poradzili inni ludzie z pomysłem podobnym do Twojego. Jest niesamowicie duże prawdopodobieństwo, że znajdziesz tylko tych, którzy odnieśli największy sukces, zobaczysz wszystko co u nich najlepsze i porównasz z tym, co u Ciebie najgorsze. To co, lepiej się w ogóle za to nie zabierać, prawda?
- Nie jestem w stanie zrobić tego tak jak sobie wymarzyłem.
- Ktoś inny robi to lepiej.
- Ten pomysł urósł do takich rozmiarów że już mnie przerasta.
- Boję się, jak zareagują bliscy / znajomi / rynek.
- Nie podołam takiej ilości pracy.
- Jest zbyt duże ryzyko że się nie uda.
Potrafisz się gdzieś tutaj odnaleźć?
Oto przykłady rozwiązań, które mogą Ci pomóc:
- Jeśli dopiero zaczynasz cokolwiek i martwisz się, jak zareagują najbliżsi proponuję szczerą rozmowę: jeśli tylko masz taką możliwość daj im znać jak bardzo zależy Ci na ich zdaniu i wsparciu. Powiedz, że ich reakcja może pomóc Ci rozłożyć lub podciąć skrzydła. Taka szczerość jest cholernie trudna, ale w wielu przypadkach bardzo pomaga, oczyszcza atmosferę i daje lekkość w sercu i motywację do działania 🙂
- Jeśli boisz się wprowdzić nowy produkt / usługę spytaj dotychczasowych klientów lub swoją grupę docelową o zdanie. Jeśli nie masz jeszcze takich osób to zrób burzę mózgów i zastanów się, gdzie je odnaleźć – i tam się pojawiaj. Może to będzie grupa na Facebooku, może targi i konferencje dla konkretnej branży (nie Twojej, klienta!), a może coś zupełnie innego?
- Jeśli masz już swoje grono odbiorców możesz spróbować wypuścić swój produkt / usługę w wersji beta, do przetestowania i ewentualnego poprawienia. Bardzo często aplikacje są wypuszczane właśnie w takiej wersji. Nie chodzi o to, żeby wypuszczać buble, ale bezkosztowo lub bardzo niskim kosztem sprawdzić swój pomysł.
- Warto poszukać swojego biznesowego mentora, coacha lub grupy mastermindowej, dzięki czemu będziesz mieć możliwość konsultowania i weryfikowania swoich pomysłów i wymiany wiedzy, a dzięki temu minimalizowania ryzyka.
- Zanim jeszcze zaczniesz promować, a najlepiej nawet i tworzyć swój produkt, pomyśl, w jaki sposób pomoże on Twojemu klientowi. Jakie odniesie z niego korzyści? Wypisz ich jak najwięcej, dzięki temu będzie Ci nie tylko łatwiej trafić z nim do odpowiednich ludzi, ale też tworzyć go z określonym zamysłem.
- Dodatkowo pamiętaj: jeśli nikomu nie powiesz to nikt tak naprawdę nie będzie wiedział jak Ci poszło. To trochę pocieszające 😉
Jeśli Twoim problemem jest przeskakiwanie z kwiatka na kwiatek:
- Zanim znów zmienisz zdanie, złap pomysł, który masz teraz i naprawdę szczerze poświęć mu czas i uwagę. Sprawdź, po jakim okresie możesz spodziewać się pierwszych efektów i uczciwie przez ten czas pracuj tylko nad tym pomysłem, dając z siebie 100%. Masz inny? Fantastycznie! Zapisz go sobie na później i wracaj do pracy! Tylko taka rada: jeśli szukasz ile czasu zajęło osiągnięcie efektów innym, zrób to porządnie, żeby nie porównywać potem czyjejś pracy na cały etat przez pół roku ze swoim kwadransem co weekend 😉
- Coś, co sama bardzo mocno musiałam wbić sobie do głowy: Twój produkt / usługa / blog / cokolwiek nie musi być perfekcyjny od samego początku. Tak naprawdę nigdy nie będzie perfekcyjne. W mojej głowie pomysły rosły do rozmiarów galaktyk na sterydach i cokolwiek chciałam zrobić było niewystarczające – ma być idealne albo w ogóle! Musiałam wszystko sobie “wymazać” z głowy i po prostu zacząć. Zacząć od bardzo małych, boleśnie niedoskonałych kroczków, na które w danym momencie mnie stać. Jak na razie te małe kroczki zaprowadziły mnie dalej niż wielki zryw “od poniedziałku zacznę i będzie idealnie!”
- Może być też tak, że takie skakanie od pomysłu do pomysłu jest oznaką jakiegoś większego problemu w Twoim życiu lub firmie, którym przydałoby się zająć. Jeśli jesteś kreatywnym stworkiem istnieje duże prawdopodobieństwo, że wolisz zająć się nowym, błyszczącym pomysłem niż np. księgowością czy kwestiami technicznymi. Warto zrobić sobie taki audyt i szczerze odpowiedzieć na kilka pytań, np. czy ten nowy pomysł pasuje do tego co chcesz osiągnąć? Co ostatnio zrobiłeś żeby osiągnąć cele zamierzone dla Twojej głównej marki/biznesu/bloga? Czy coś nie działa jak powinno? Chwila szczerości i zastanowienia może doprowadzić do zaskakujących wniosków i dużych zmian. Warto też zapisać pomysł i całkowicie przestać się nim zajmować przez 2-3 dni. Czy po tym czasie dalej jest taki ekscytujący? Często kiedy ponownie do niego zajrzysz emocje już całkiem opadną i nie ma się nawet nad czym zastanawiać 😉
Jeśli wciąż i wciąż masz ten jeden jedyny pomysł w głowie ale jakoś nie możesz wystartować od 2 lat:
- Ustal datę kiedy wszystko pójdzie w ruch. Obojętnie czy będziesz przygotowany czy nie, tego dnia wszystko się zaczyna. Pomyśl o tym jak o konferencji na której masz przemawiać – jest ustalona na konkretny dzień i odbędzie się i tak, niezależnie od tego czy włożysz w swoją prezentację 10 minut czy 3 tygodnie pracy i jak przygotowany się czujesz. Zapisz sobie tę datę w kalendarzu i szykuj się jak na konferencję 🙂
- Dobrym pomysłem jest rozpisanie sobie planu akcji od końca. Tzn. zaczynasz od daty kiedy wszystko ma zacząć działać i od tego dnia wstecz planujesz co kiedy ma się wydarzyć. Np. tydzień wcześniej powinieneś zacząć to, miesiąc wcześniej powinno już działać tamto a już od teraz należy zadbać o siamto.
- Możesz też napisać sobie biznesplan – nawet sam dla siebie – pomoże Ci usystematyzować wiele spraw.
- Nie stresuj się. Wszystko i tak pójdzie nie tak, biznesplan w pewnym momencie pójdzie do kosza, ale wierzę że jakoś dasz radę.
Jeśli się zastosujesz do powyższych rad i zaweźmiesz to są naprawdę duże szanse że sobie poradzisz ze startem 🙂 Tak jak mówiłam – pewnie nie będzie idealnie, ale będzie. Ty się za to wiele nauczysz, niezależnie od wyniku.
Ten wpis jest zainspirowany mailem od cudownej Reginy z By Regina. Jeśli śmigasz po angielsku i jesteś blogerem lub chcesz zarabiać na swojej wiedzy to polecam kobietę 🙂 Czasami będę też tu o niej pisać.
Tak więc odwagi życzę i dobrych, wspierających ludzi wokoło!
Bardzo przydatne porady 🙂 czasem ciężko pogodzić się z tym, że nasz produkt nie jest idealny, ale jeśli nie wypuścimy go w śwoat nie dowiemy się co możemy zrobić lepiej.
Dokładnie 🙂 Sama muszę sobie to powtarzać!
PS. Super blog! Dodaję do zakładek bo dziś niestety nie mam czasu się zagłębiać – a warto!
Dziękuję bardzo 🙂 cieszę się, że się spodobał. Zapraszam w takim razie częściej!
Cenna wskazówka, aby wyznaczyć sobie konkretną datę i się jej trzymać 🙂 Wykorzystam, ponieważ staje się dla mnie praktyczna każdego tygodnia.
Jako freelancer może też być ciekawe ustawianie dwóch deadlinów i wpisywanie ich do kalendarza – jeden taki jak chciałbyś skończyć pracę nad projektem (ale realistyczny!) a drugi ten “prawdziwy”. Zapisuję sobie dwoma kolorami żeby nie pomylić i u mnie się sprawdza 🙂 Alternatywnie jeśli nie 2 deadliny to tydzień przed końcową datą oddania wpisuję co trzeba zrobić żeby nie stracić głowy 😉
A ja polecam pooglądanie i poczytanie na temat filozofii porażki. Większość ludzi sukcesu przed sukcesem spieprzyło 10 innych pomysłów 🙂 To daje nadzieję.
Tak jest 🙂 Zawsze można się czegoś nauczyć. Słyszałam kiedyś (choć nie wiem ile w tym prawdy) że ludzie którzy inwestują w start-upy wybierają powiedzmy dziesięć i liczą się z tym że 9 upadnie a 10 odrobi straty z pozostałych i przyniesie zyski 🙂
Mam trudność z tym perfekcjonizmem, ale zaczynam,próbuję, najtrudniej podjąć decyzję, a później już lecę siłą rozpędu:) Tylko jak dopada zniechęcenie i marazm jest trudno.
Czyli jedziemy na jednym wózku – widziałam Twój ostatni wpis na blogu 🙂
Mi w takich chwilach zniechęcenia i marazmu pomaga zmiana otoczenia, spotkanie się z ulubionymi ludźmi i nie zadręczanie się – jakbym siedziała nad tym w domu to też nic bym nie zrobiła 😉 Albo jeśli to bardziej leń to aplikacja Pomodoro – 25 minut zacisnąć zęby i zacząć, nie ma że boli! 😉
Ja miewam takie projekty, przy których mam totalny zastój. Wiem, jak coś zrobić, wiem że tego chcę, a nie mogę się zupełnie za to zabrać. Strach przed realizacją?
Ach, znam to. Będę nawet o tym pisać na blogu w najbliższym czasie – jeśli jesteś zainteresowana 🙂 Chociaż nie z punktu strachu przed realizacją a właśnie odkładania na później. Jak się okazuje jeden z powodów który ludzie podają to przemęczenie – tak mi się skojarzyło po przeczytaniu Twojego ostatniego posta 🙂
U mnie to chyba jednak świadomość tego, że czeka mnie ogrom pracy związanej z tym przedsięwzięciem – pracy i nauki.
Jeżeli tak to często okazuje się że można jakieś dotychczasowe umiejętności przełożyć, coś działa w oparciu o podobny mechanizm, do czegoś można podejść z otwartą głową i w formie zabawy. Mam nadzieję że to co chcesz stworzyć odniesie Ci sukces i przyniesie dużo radości skoro już włożysz w to tyle pracy <3
tak, nie musimy byc perfekcyjni. “Better done than perfect” 😉
Tak jest! Polać tej pani! 🙂
O, gdybym ja sobie wyznaczyła nieprzekraczalną datę rozpoczęcia jakiegoś działania, to na 100% bym go tego dnia nie rozpoczęła 😛 Nienawidzę działać pod presją czasu, zgodnie z planem, odhaczając kolejne punkty z listy. Mogę zrobić wiele rzeczy, ale tylko pod warunkiem, że będę je robić spontanicznie, wtedy, kiedy poczuję, że to jest dobry moment.
Ha, to był punkt przed którego publikacją najbardziej się zastanawiałam, bo u mnie ta rada zadziałała… połowicznie. Nie zaczęłam pisać bloga w tym wyznaczonym terminie, tylko trochę po, tak jak Ty czekając na dobry moment. Z drugiej strony ustalenie konkretnego terminu pomogło mi zacząć w ogóle, inaczej na to “poczucie dobrego momentu” mogłabym czekać w nieskończoność 😉
PS. Absolutnie kocham nazwę Twojego bloga! <3