Praktyczny pesymizm

praktyczny pesymizm

Dla pesymistów i tych, którzy ciągle się przejmują – i chcą coś z tym zrobić!

 

Ostatnio przy okazji słuchania jakiegoś zupełnie niezwiązanego z tematem wywiadu usłyszałam o idei praktycznego pesymizmu. Przypomniało mi się wtedy, że dawno dawno temu stosowałam coś podobnego. Na czym polega ta metoda?

 

Jeśli jesteś pesymistą i bardzo mocno Ci to przeszkadza możesz spróbować prowadzić dziennik, w którym będziesz zapisywać każdy pesymistyczny rozwój wypadków który siedzi Ci w głowie i – uwaga, to bardzo ważne! – jak się wtedy zachowasz i co w takiej sytuacji zrobisz.

 

Tak, jeśli ta metoda ma zadziałać najlepiej jest wszystko ZAPISYWAĆ – cały myk polega na tym, że jeśli tylko przemyślisz rozwój wypadków i swoją reakcję to po pewnym czasie mózg bardzo wygodnie wyprze tą drugą część i zostawi tylko pesymizm. Tymczasem to co na papierze już tak łatwo nie zniknie – zawsze po pewnym czasie możesz zajrzeć do dawnych zapisków i zobaczyć ile z tego się sprawdziło i jeśli coś faktycznie się posypało to co planowałaś z tym zrobić 🙂 Dlatego też świetnie jeśli będzie to dedykowany dziennik a nie zbiorowisko przypadkowych karteczek które można pogubić.

 

Kiedyś stosowałam podobną metodę – być może nie jestem jakąś szczególną pesymistką, za to spokojnie mogłabym zostać zawodowym zamartwiaczem. Zaczęłam więc te moje zmartwienia wpisywać w specjalny notes i na trzeźwo określać jakie jest prawdopodobieństwo że coś złego faktycznie się zdarzy. Wpisywałam wszystko – małe i duże zmartwienia, dotyczące kolejnego dnia i 10 lat naprzód. Już po kilku dniach zauważyłam że mniej się przejmuję i potrafię realniej ocenić sytuację. Nabrałam też trochę pewności siebie. Za każdym razem kiedy coś się spełniało lub nie – też to zapisywałam. Dzięki temu miałam naprawdę ciekawy “pamiętnik”, który świetnie się przeglądało – bo wiecie, większość z moich zmartwień była mocno wydumana lub przynajmniej przerysowana. Rzeczywistość nie była taka straszna 😉 Trzeba było tylko to zobaczyć czarno na białym, napisane własnym pismem i na podstawie faktów. Zgadzam się z Margaret Thatcher:

Dziewięćdziesiąt procent naszych zmartwień dotyczy spraw, które nigdy się nie zdarzą.

Minusem metody jest to, że takie prowadzenie dziennika zajmuje sporo czasu i czasami (szczególnie na początku) ciężko jest się zebrać lub wymyślić rozwiązania do problemów, które się stworzyło. U mnie czynnikiem, który spowodował że przestałam prowadzić taki dziennik był właśnie brak czasu. Myślę jednak, że jeśli ciężko już Ci wytrzymać z samą sobą to jest to świetny pomysł i warto spróbować. Dzięki takiemu pisaniu nie tylko poprawi się Twoje podejście do świata, ale też kreatywność i łatwość rozwiązywania problemów także w innych obszarach. Jedna moja rada: nie odkładaj sobie tego pisania na sam wieczór – później ciężko jest zasnąć, bo albo nie uda Ci się wymyślić rozwiązań i tylko pogorszysz swój stan tuż przed snem albo na odwrót – wpadniesz na tyle pomysłów że głowa nie będzie chciała się uspokoić. Tak tylko ostrzegam 🙂

www.herbalicja.pl

Wiadomo, to tylko jedna metoda, wydaje mi się, że niezbyt znana, więc na niej się skupiłam. Oprócz tego w walce z pesymizmem i zamartwianiem się pomogło mi też:

  • Odcięcie się zupełnie od stron typu Pudelek, plotek ze świata gwiazd itd. Raz, że artykuły są tam denne, a dwa – komentarze pod nimi powodują depresję i zanik wiary w ludzi. Tyle chamstwa, czepialstwa, nienawiści i zwykłego buractwa co tam jest ciężko przeżyć bez żadnego uszczerbku na psychice. Informacje tam zawarte ani nie są mi potrzebne, ani tak naprawdę mnie nie relaksują, nie jestem po nich mądrzejsza a większość zapominam zanim nawet nacisnę krzyżyk w prawym górnym rogu. Ciekawie pisała też o tym Ania TUTAJ . Zamiast przeglądać wyroby pudelkopodobne jeśli jakiś artysta naprawdę mnie interesuje – śledzę jego albo czasami po prostu wyszukuję go i informacji na jego temat.

  • Zostańmy przy śledzeniu – wyrzuciłam ze swojej tablicy na facebooku i w każdy inny sposób przestałam śledzić wszystkie antyfanpage i grupy które charakteryzuje to, że kogoś/czegoś nie lubią. Nie podoba mi się coś – jeśli nie jest wielkim zagrożeniem po prostu to olewam, jeśli jest – staram się dowiedzieć co można na to poradzić (możesz spisywać pomysły w swoim dzienniku 🙂 Może tego nie czuć aż tak mocno, ale ciągła nienawiść i wkurzenie naprawdę źle wpływają na psychikę (przynajmniej moją) i nastawiają negatywnie do ludzi, a stąd już tylko krok do pesymizmu.

  • Przestałam też śledzić strony z umierającymi i cierpiącymi zwierzętami i ludźmi. Jeśli coś mnie porusza – znajduję miejsce które potrafi podejść do tematu w inny, pozytywny i proaktywny sposób – nie tylko zdjęciami torturowanych zwierząt i ewentualnie nawołaniem do podpisania petycji. Nie dołączam do grup pomocy kolejnemu cierpiącemu dziecku. Generalnie nie udaję że jestem lepsza niż jestem. Bez tego też dochodzą do mnie prośby o pomoc, regularnie wspieram wybrane organizacje i nie przechodzę obojętnie jeśli mogę pomóc – ale nie zaśmiecam sobie głowy wszystkimi cierpieniami świata, a szczególnie tymi, na które nic nie mogę w tej chwili poradzić. Możecie sobie pomyśleć że to jest okrutne i jestem paskudnym człowiekiem – ale tak naprawdę wielkość mojej pomocy od tego nie zmalała, a ja nie mam poczucia winy za każdym razem kiedy nie polubię drastycznego materiału – i koszmarów przez kilka kolejnych nocy po jego obejrzeniu.

  • Wiadomości – niestety mało jest wiadomości w tv czy internecie które oferują coś oprócz polityki i katastrof. Staram się filtrować to, co oglądam, chociaż nie zawsze mi się udaje. Dla mnie dobrą taktyką okazało się znaleźć jedną stronę/program którą oglądam, którego format mi odpowiada i tylko tego jednego się trzymam. Wersja drastyczna – można też odciąć się w ogóle. Jeśli wydarzyło się coś naprawdę ważnego tak czy siak się o tym dowiesz, bo będą Cię o tym informować wszyscy i wszystko.

  • W końcu – wiara. Jestem chrześcijanką, pokładam swoją nadzieję w Bogu, wiem co dla mnie zrobił. Jeśli się to sobie uświadomi, ciężko jest być pesymistą 🙂

A Ty masz jakiś pomysł na walkę z pesymizmem i zamartwianiem się? A może jesteś urodzoną optymistką?

6 thoughts on “Praktyczny pesymizm

  1. Zapisywanie ma szczególną moc. Również stosuję metodę kartkową do różnych spraw- również do zebrania myśli, poukładania wielu rzeczy w głowie 🙂 Moje sposoby na pesymizm? Przyglądam się swojej sytuacji i staram się ocenić czy faktycznie jest tak źle 🙂 Z reguły właśnie nie jest- staram się dostrzegać plusy mojego położenia, cieszyć się z tego co mam, patrzeć na efekty. Mimo wszystko, że też jestem “zamartwiaczem” walczę z tym i staram się zobaczyć coś pozytywnego. Często, gdy wpadam w “czarne myślenie” myślę- co mogę realnie zrobić z daną sytuacją- czy mam na nią wpływ- jeśli mam to szukam rozwiązania co mogę z nią zrobić. Jeśli nie mam- czas się pogodzić i działać w takich realiach, jakie są 🙂

    1. Ach, w takim razie Cię podziwiam – ja wciąż się potykam na godzeniu się 🙂 Trzeba wiele uważności, rozsądku i takiej odwagi żeby spojrzeć na swoją sytuację z lotu ptaka, szybko wyłapać i rozwiązać problemy które się da a resztę odpuścić. Najgorzej kiedy wpadnę w myślenie “ta sytuacja jest zbyt wielka” i próbuję rozwiązać wszystko naraz. Lub na odwrót – małe problemy które uwierają na tyle żeby psuć humor ale nie na tyle żeby coś z nimi konkretnie zrobić – też mnie jeszcze czasem przytłaczają ilością 🙂 Super że tak świetnie sobie radzisz i mam nadzieję że cały czas z takim uśmiechem jak na zdjęciu! 🙂

      1. To nie jest tak, że zawsze się udaje 🙂 Jestem tylko człowiekiem 🙂 Ważne jednak, aby nie tkwić przez długi czas w złej sytuacji. Trzeba starać się znaleźć rozwiązanie lub zobaczyć coś pozytywnego 🙂 Gdy sytuacjia jest zbyt wielka dobrze podzielić ją na mniejsze i działać krok po kroku- po mału, ale do przodu 🙂 Tak- małe rzeczy potrafią zepsuć humor- to zdarza się każdemu. Byle tylko nie przekształcały się w coś wielkiego 🙂

        1. Może nie zawsze się udaje, ale przynajmniej masz tego świadomość i prędzej czy później zaczynasz działać 🙂 Ja się musiałam tego uczyć od podstaw bo jednak biorę wszystko do siebie zbyt mocno 🙂

  2. Zdecydowanie należę do pesymistów i zamartwiaczy. Ale chyba najbardziej jestem tchórzem – nie robię tego, co chcę, bojąc się opinii ludzi. Parę tygodni temu spotkałam się z koncepcją zapisywania swoich problemów i zmartwień i zamierzam to wkrótce wprowadzić w życie. Gdy zobaczę na papierze “Gdy ludzie się dowiedzą, będą przez tydzień śmiać się z tego pod nosem, a potem zapomną” mój głupi strach powinien się drastycznie zmniejszyć 🙂

    1. Oj, tak, też się z tym biłam! Bartek Popiel nagrał o tym fajny filmik – https://www.youtube.com/watch?v=X7edH1Jn8OE . Kiedyś nagrywał to w centrum Krakowa żeby zobaczyć jak będą reagować ludzie – praktycznie nie było reakcji 🙂

      Jeśli chodzi o taki Twój wewnętrzny strach i ocenianie przez najbliższych to czytałam też żeby po prostu porozmawiać szczerze i powiedzieć coś w stylu: “kochany x, chciałabym zrobić to i to, ale bardzo boję się Twojej reakcji, boję się Twojego oceniania jeśli mi nie wyjdzie”. Taka rozmowa pokazuje Twoim bliskim jak wielką mają moc ich słowa i wsparcie a Tobie doda skrzydeł jak już to z siebie wyrzucisz 🙂

      No i powodzenia! Naprawdę, nie ma się czego obawiać 🙂 Trzymam za Ciebie kciuki! Pochwal się jak zrobisz coś “strasznego” 🙂

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.